Pełno śniegu na ulicach!

Cygana

Spacerowałam sobie ostatnio z córeczką po ul. Kasztanowej i okolicach... a właściwie próbowałam spacerować bo drogi są w stanie OPŁAKANYM. Niby koparki jeżdżą (i, notabene, spychają śnieg na pobocza tworząc ogromne hałdy przez które nie ma szans się przebić, jeśli ktoś chciałby sobie skrócić drogę), jeżdżą też spychacze a śniegu nie ubywa. Najgorzej jest na tych małych, bocznych uliczkach (akurat przy takiej mieszkam) - ostatnio próbowaliśmy dostać się do centrum po pieluszki i nasza trasa dobiegła końca 300 metrów od domu. Po prostu się zakopaliśmy.
Czy tak to wygląda tylko na obrzeżach miasta? Czy ulice w centrum też są tak zasypane?
pozdrawiam

Cygana

Wydaje mi się, czy wszyscy tutaj zasnęli snem zimowym? Smile

obudźcie się niedźwiadki! Razz

leo

Ćśśśśśśśśśśśśśśś/
Nie zakłócaj zimowego snu nikomu a zwłaszcza władzom odpowiedzialnym za odśnieżanie.

A co do ciszy na forum, to apel kierować powinnaś również do siebie bo ułożywszy Szanowną Córeczkę do snu, mogłabyś od czasu do czasu coś tu napisać. Mnie batdziej dziwi Wasz zbiorowy sen letnią porą. Spędziłem na Pałukach prawie cały lipiec i sierpień a udało mi się zaktywizować jedynie Snooka i samo naczalstwo forum czyli Pałuczanina.

Już bardziej objawy życia dostrzega się w środowisku Radia Żnin bo z nimi udało mi się spotkać na ognisku w gronie kilkunastoosobowym. Dlaczego np Ty się ukrywasz ? Domyślam się, że może jesteś aż taka brzydka... Chociaż ani razu w Żninie brzydkich dziewczyn nie widziałem.

Więc co jest grane ?

Pozdrowienia

Cygana

Hihi, ja się broń Boże nie ukrywam!! W sumie nie bardzo wiem co masz na myśli... heh... a z układaniem córeczki do snu jest różnie, często jestem bardzo zmęczona bo np. nie może w nocy zasnąć po podaniu leków nasercowych. Swoją drogą, możesz pozdrowić Radio Żnin i podziękować jeszcze raz za zbiórkę na Nadię. W marcu jedziemy na kontrolę do Monachium.
Aha, tak w ogóle jestem całkiem ładna, przynajmniej tak twierdzi mój mąż... Razz

Pozdrawiam serdecznie! Very Happy

leo

Więc to ta słynna Nadia ? Czytałem o tym na pałuckich forach. Życzę jej dużo zdrowia i żeby po tych przejściach nie pozostał w pamięci nawet ślad.

Mniej więcej w tym samym czasie my tutaj organizowaliśmy zbiórkę na ratowanie wzroku Szymka. który urodził się ze zrośniętymi rogówkami i wymaga całej serii przeszczepów.

Powiadasz, że się nie ukryeasz ? Latem na terenie WOPR zaproszony przez Bachę brałem udział wognisku ludzi z Radia. Gdybyś wzięła Nadię w wózeczek i przydreptała nad Msłe, miałabyś okazję :

1. - Poznać bardzo sympatycznych ludzi, których nawet mijasz na ulicy nic o nich nie wiedząc

2. - Nadia osobiście mogłaby ciociom i wujkom z Radia podziękować promiennym uśmiechem

3. - Udowodniłabyś, jak to jest z ta Twoją "ładnością". Dodam, że tam było kilka dziewczyn i to same ładne bo w Żninie innych nie spotyka się. Dodam też, że zdanie męża się nie liczy (od wielu lat jestem mężem i niechbym tylko spróbował powiedzieć inaczej...)

Prawdopodobnie w tym roku znów bardzo dużą część lata spędzę na Pałukach i mam nadzieję, że tym razem uda mi się poznać jeszcze trochę ludzi z tego forum. Może zechcesz ich do tego czasu wyszperać z bezimiennego tłumu i namówić na jakieś wspólne spotkanie choćby i na ognisku.

Pozdrawiam Ciebie, Nadię i nawet Męża choć go nie ma na forum

leo

Cygana

Cóż, z tym "ładowaniem córeczki w wózek" też może być ciężko bo staramy się ją izolować jak się da, ostatnia biegunka Nadii prawie skończyła się tragicznie i dopiero w trzecim szpitalu udało się ją odratować - dlatego unikamy dużych zbiorowisk ludzi. Ładna jestem, zdecydowanie i obiektywnie Smile

może kiedyś społeczeństwo się o tym przekona, ale to po wymianie rozrusznika Nadii, który niestety się kończy.
Pozdrawiam

leo

Nadieńko zdrowia ! Bądź dzielna.

Cygana · Wysłany: Śro 23:13, 10 Mar 2010 Temat postu: ...

Dzisiejszej nocy wróciliśmy z kontroli w Monachium - tzn. o 3 nad ranem 10 marca, bo o 2:30 9. marca wyjeżdżaliśmy tam... czyli w przeciągu doby pokonaliśmy 2000 km i podróżowaliśmy samochodem, samolotem, kolejką, metrem i autobusem w dwie strony. A jednak było warto!!! Pani doktor zajmująca się rozrusznikami dała radę bez żadnych strat odzyskać dla nas jeszcze rok baterii.
Dodam tylko, że standardy są nieporównywalne i wszyscy się uśmiechają a operatorzy Nadii naprawdę wzruszeni jej, na dzień dzisiejszy, wspaniałą formą.
Niestety okazuje się także, że tzw. "specjaliści" z IPCZD w Warszawie nie potrafią określić żywotności rozrusznika i na ślepo upierają się przy kolejnych operacjach Nadii nawet jej nie oglądając, dlatego konieczne będą kolejne wizyty w Monachium. Oczywiście, jest to bardzo niewygodne oraz nieprzyjemne, zwłaszcza fakt iż musimy bardziej zaufać obcokrajowcom niż Polakom, lecz to nie stanowi dla nas przeszkody, zwłaszcza jeśli chodzi o życie naszej córki.
Pozdrawiamy serdecznie!
Mirella i Paweł z Nadią